Copyright by Zuza Gadomska. Publikacja za zgodą autorki.

Ostre, granatowe cienie w skwarze południa. Neonowe refleksy na szklanych elewacjach. Opalizujące płaszczyzny budynków. Mozaika zaułków nasycona światłem zachodzącego słońca. Zygzakowate gzymsy w świetle ulicznych latarni… Świat jest pełen artystycznych inspiracji. Fascynujące motywy, palety kolorów, osadzone i żyjące w przestrzeni kształty są wprost na wyciągnięcie ręki.

Dzisiaj w Dzienniku Miejskim rozmowa z Zuzą Gadomską, ilustratorką, dla której nieoczywiste, ukryte piękno architektury i miejskich przestrzeni jest niewyczerpanym źródłem twórczych pomysłów.


Pierwsze standardowe pytanie: Jak to się wszystko zaczęło?

Strasznie długa historia… (śmiech)

Właśnie takie najbardziej lubimy w Dzienniku Miejskim.

Super! Tak trochę z przymrużeniem oka mogę powiedzieć, że moja droga do ilustracji była przede wszystkim długa i pełna zwrotów akcji.

Już od wczesnych lat czułam silną potrzebę wyrażania siebie w formie obrazkowej. Uwielbiałam eksperymentować z różnymi mediami, szukałam inspiracji, poznawałam historię sztuki itd. Niemniej stwierdzenie ,,Od zawsze wiedziałam, że będę tworzyć ilustracje, że będę ilustratorką” byłoby w moim przypadku na wyrost.

Podczas nauki w liceum w gronie najbliższych panowało przekonanie, że będę kontynuowała rodzinną, kilkupokoleniową tradycję i jako kierunek studiów wybiorę architekturę. Jednak młodzieńczy bunt skierował moje myśli i zaangażowanie na… skandynawistykę. Na przekór oczekiwaniom.

Jako że nauka języków obcych była dla mnie bardziej przyjemnością niż obowiązkiem, stwierdziłam, że to dobry pomysł.

Studia były naprawdę fantastyczne. Skandynawia, w szczególności Szwecja, będzie w moim sercu na zawsze. Ale dość szybko zrozumiałam, że tłumaczenia i słowne łamigłówki to nie ten rodzaj kreatywności, której poszukuję. Architektura wróciła do mnie jak bumerang.

Copyright by Zuza Gadomska. Publikacja za zgodą autorki.

Czyli możemy zacząć naszą rozmowę niejako od początku…

Rzeczywiście (śmiech). Jak się wkrótce okazało, architektura to była najlepsza decyzja w życiu. Dzięki niej ,,znalazłam” ilustrację.

Ukończenie architektury na Politechnice Gdańskiej pozwoliło mi zdobyć bezcenne doświadczenie i solidne, warsztatowe podstawy. Proporcje, geometria, prowadzenie linii, interakcje pomiędzy bryłami w przestrzeni… To była dla mnie dobrze znana od dziecka sfera kreatywności.

Jednakże wciąż czegoś mi brakowało. Fotorealistyczne wizualizacje, akademickie wzorce, czy wyuczona kreska nie zaspokajały moich twórczych ambicji. Zaczęłam rozglądać się za czymś „dla siebie” wewnątrz architektury. Akwarele, grafiki, ilustracje komputerowe…

Postanowiłam pójść o krok dalej. Dalej, ale w innym kierunku.
Zwyciężyła chęć zabawy kolorem i formą.

Zbiegło się to w czasie ze spotkaniem niesamowitej osoby, Agnieszki Sowy- Szenk, która zawodowo zajmuje się projektowaniem wystaw muzealnych. Można powiedzieć, że Agnieszka otworzyła mi głowę i oczy. Dzięki niej dostrzegłam, że w obrębie szeroko pojętego projektowania architektonicznego jest dużo kreatywnych nisz i ścieżek zachęcających do własnych poszukiwań.

Czyli twoja droga do ilustracji wiodła przez Wrocław…

Tak. Dostałam się na staż w pracowni Agnieszki we Wrocławiu i dzięki temu zdobyłam kolejne, cenne doświadczenie. Poznałam mnóstwo wspaniałych osób pełnych twórczej pasji i zaangażowania.

Pozytywny odbiór projektów, które stworzyłam podczas stażu, zachęcił mnie do stworzenia kilku pierwszych ilustracji z architekturą jako motywem przewodnim. Od razu w technice grafiki komputerowej, która po studiach na politechnice, po wielu pracach zaliczeniowych i wizualizacjach, była dla mnie najlepiej znanym i dającym mnóstwo możliwości środkiem wyrazu.

W 2017 roku, podczas spotkania w Instytucie Kultury Miejskiej w Gdańsku pod hasłem ,,Marketing w kulturze”, miałam okazję do podzielenie się swoimi myślami i pomysłami z Justyną Kozioł. Justyna uczy artystów, w jaki sposób można promować i sprzedawać niezależne prace.

Przed spotkaniem trzeba było wypełnić formularz zgłoszeniowy. Ja wypełniłam go stwierdzeniami typu: ,,Tak naprawdę to jeszcze nie tworzę, ale bardzo bym chciała…”, ,,Czuję potrzebę tworzenia, ale nie wiem jak się do tego zabrać na poważnie…” itp.  Myślę, że po ich przeczytaniu Justyna pomyślała sobie ,,Ta dziewczyna naprawdę potrzebuje słowa zachęty i wskazania kierunku!”.

Nasza rozmowa była niesamowicie inspirująca. Justyna zrobiła mi mocne, pozytywne pranie mózgu. Od razu po naszym spotkaniu, pod wpływem chwili opublikowałam swoje pierwsze prace w internecie. I ruszyło (śmiech).

Wiem, że masz już na koncie niejeden sukces. Wystawy, publikacje, ostatnio nawet aukcja…

Tak. Wszytko to jest naprawdę wspaniałe. Tyle dobrych słów, opinii i spotkań.

Pierwszą wystawę ilustracji zorganizowałam w kawiarni Kofeina w Gdyni, w lipcu 2017 roku, pod tytułem ,,Międzymiejsca”. To był taki balon próbny. Wystawa miała kameralny i niezobowiązujący charakter. Coś na kształt pokazu przedpremierowego fragmentów jeszcze nieukończonego filmu.

Następna była wspólna wystawa prac z Darią Szczygieł w Sztuce Wyboru. Daria stworzyła cykl fotografii przedstawiających fascynujące architektoniczne kompozycje. Moje ilustracje były ich uzupełnieniem. Takim graficznym suplementem pomagającym w ,,czytaniu” i ,,rozumieniu” architektury.

Poza Trójmiastem pierwszą wystawę zorganizowałam w Otwartej Pracowni Jazdów w Warszawie. W niesamowitej scenerii starego, fińskiego domku zaprezentowałam między innymi ilustracje, które miały trafić do mojej pierwszej, dużej publikacji, Kalendarz 2018, pod patronatem Sztuki Wyboru. To było niesamowite przeżycie. Moje prace spotkały się z mnóstwem pozytywnych opinii, co oczywiście mocno zmotywowało mnie do dalszego tworzenia.

Równolegle przygotowywałam ilustracje do kolejnej dużej publikacji, subiektywnego przewodnika miejskiego ,,Ogarnij miasto” dla edycji ,,Gdańsk Sopot Gdynia”.

I to wszystko tylko w 2017 roku! Coś naprawdę wspaniałego dla mnie jako początkującej ilustratorki.

Natomiast w sierpniu 2018 roku w Sztuce Wyboru zaprezentowałam cykl silnie nasyconych kolorami ilustracji na wystawie ,,Technicolor”. Ku mojej wielkiej radości praca pod tytułem ,,Technicolor Neutra 1″, która promowała to wydarzenie i która niejako zdeterminowała ostateczny kształt pozostałych prezentowanych ilustracji, zyskała duże uznanie podczas grudniowej aukcji niezależnej sztuki w Sztuce Wyboru.

Tworzysz ilustracje dopiero od kilku lat, ale z tego co wiem zainteresowała się już nimi nawet Fundacja Le Corbusiera (Fondation Le Corbusier)…

Tak, ale nie bezpośrednio. Faktycznie jako pierwsza znalazła mnie, poprzez branżowy portal Behance, galeria wzornictwa, która mieści się w Jednostce Marsylskiej – Cite Radieuse 318. Wszystko dzięki temu, że stworzyłam własną, ilustrowaną wersję Jednostki.

Moje spojrzenie spotkało się z uznaniem Galerii, jednakże aby cokolwiek stworzonego na podstawie dzieł słynnego Le Corbusiera mogło wejść do masowej sprzedaży, musi najpierw zostać zatwierdzone przez fundację jego imienia. Oficjalne publikacje są możliwe dopiero po dostosowaniu projektów do ściśle określonych wymogów. Z tego powodu Galeria zgłosiła się do Fundacji i w sumie wszystkie 3 strony negocjowały warunki i sposób zmian moich prac.

Ostatecznie Fundacja zatwierdziła poprawki i… Moje prace poszły do masowej sprzedaży! Równocześnie zdjęcia moich plakatów pojawiły się we wnętrzach Jednostki Marsylskiej. Owszem, proces dopasowywania prac do wymogów Fundacji trwał długo, ale naprawdę było warto.

Świetna sprawa!

Tak. Ja już wspomniałam, wszytko to jest naprawdę wspaniałe.

A czy możesz co nieco zdradzić, jak zaczynasz pracę nad nową ilustracją?

Pierwsze są inspiracje. Czerpię je pełnymi garściami z piękna architektury.

Czasem nawet prozaiczne rzeczy zostają mi w głowie i są początkiem ilustracji albo całej serii prac. Zdarza się, że szkicuję na szybko coś, co znienacka zwróciło moją uwagę. Czasami robię zdjęcie, ale wierzę, że szkic pozwala przefiltrować oglądany kadr na tyle, aby pozostała jedynie jego esencja.

Moją uwagę zwracają przede wszystkim refleksy światła, statyczne i dynamiczne cienie, duże płaszczyzny koloru i subtelne przejścia tonalne. Czyli praktycznie wszystkie motywy, które stanowią duże wyzwanie w realiach grafiki komputerowej. Przy złożonych, wieloelementowych projektach często trzeba twórczo pokombinować, aby wyglądały one równie dobrze na ekranie, jak i w druku.

Na moich ilustracjach pierwszoplanowym bohaterem jest architektura. Szczególnie lubię realizacje z epoki modernizmu. Modernistyczne bryły, detale, ówczesne rozwiązania techniczne i urbanistyczne itd.

Jednocześnie bardzo zależy mi na propagowaniu wiedzy o architektonicznym dziedzictwie. W pełni dojrzałe, nowoczesne społeczeństwa doskonale wiedzą, że przestrzeń wspólna to wielka wartość, o którą trzeba należycie dbać. Ilustracja to mój sposób na dorzucenie swojej cegiełki do tej sprawy.

Po wyborze motywu i wstępnym zarysie projektu przygotowuję paletę barw. Wciąż poszykuję i tworzę nowe. Nie sugeruję się rzeczywistością. Robię to po swojemu, instynktownie, odważnie eksperymentując z poszczególnymi kolorami w interakcji ze światłem i cieniem.

Ostatni etap to rzemieślnicza praca. Proces twórczy rządzi się swoimi specyficznymi, ledwo uchwytnymi prawami. Ilustracja może powstać zarówno pod wpływem chwili, w przysłowiowy ,,jeden wieczór”, jak i w wyniku pracowitego ,,wykuwania” na przestrzeni kilku tygodni.

Twoje ilustracje znalazły już uznanie w Polsce i za granicą. Czy dostrzegasz jakieś różnice w zleceniach w zależności od tego skąd pochodzą?

Tak. Wyłapałam już jedną, szczególnie dobrze widoczną.
Zagraniczni zleceniodawcy dają więcej twórczej swobody i pola do popisu.
Swoje oczekiwania co do projektów formułują ramowo, w ogólnym zarysie. Natomiast polscy klienci preferują szczegółowe wytyczne i wyraźnie nakreślone wizje. Są bardzo konkretni.

Tak naprawdę proces twórczy nigdy nie jest taki sam. Punkt zaczepienia, wspomniana już przeze mnie ,,wyraźnie nakreślona wizja”, to zwykle dobry początek. Studenci i absolwenci architektury dobrze wiedzą, że projektowanie czegoś ,,na pustym polu” jest dużym wyzwaniem. Mimo to dobrze odnajduję się i w takiej sytuacji, ponieważ wymaga to ode mnie dużej dawki kreatywności, dyscypliny pracy itd. Po prostu wówczas mogę się bardzo dużo nauczyć.

Jakie masz plany na przyszłość?

Plan jest w sumie jeden – Tworzyć dalej.
Mam bardzo dużo pomysłów. Świat wokół jest pełen inspiracji.

W nieodległym czasie planuję kolejne wystawy i publikacje.

Obecnie, równolegle, zajmuję się zawodowo grafiką komercyjną. Tworzę projekty dla dużej filmy kosmetycznej. To kolejne, cenne doświadczenie w moim życiu. Mam okazję obserwować jak moje graficzne realizacje łączą w sobie trzy wartości – siłę tożsamości marki, moc medialnego przekazu i energię, która jednoczy klientów wokół wspólnej idei.

Cały czas się uczę i rozwijam.

Ostatnio bardzo zainteresowała mnie animacja. Zaczęłam się zastanawiać, w jaki sposób mogłabym ją wykorzystać w moich projektach. Z pewnością nabrałyby one nowego wyrazu i zwiększyłyby swoją siłę oddziaływania.

Światło, kolor, ruch… Ileż możliwości!

Bardzo dziękuję za rozmowę

kdd, 24-01-2019

W tekście zostały wykorzystane znaki i nazwy ® © ™ Instytut Kultury Miejskiej w Gdańsku, Kofeina Gdynia, Sztuka Wyboru, Otwarta Pracownia Jazdów Warszawa, Ogarnij miasto/Gdańsk Sopot Gdynia, Fondation Le Corbusier, Jednostka Marsylska – Cite Radieuse 318